piątek, 14 września 2012

Weganizm- na skraju obłędu.

Kiedyś przypadkiem natrafiłem na pewien wywiad zatytułowany "Mama weganka" (treść wywiadu), czytając go nie mogłem się oprzeć wrażeniu że ktoś jest tu nienormalny, ale w sumie byłem dość pewny że ja trzymam się w normach "normalności", więc stwierdziłem że nienormalna jest autorka wywiadu i jej rozmówczyni, ze względu że na owym portalu istnieje cenzura i kiedyś zostawiony tam komentarz został skasowany, postanowiłem napisać o tym u siebie.

A więc zacznijmy egzekucję na braku podstawowej wiedzy pani weganki:
"Podstawowym jedzeniem Einara (jej syna- przyp. mój) do 11 miesiąca życia było moje mleko. Dopiero później zaczął bardziej interesować się jedzeniem"

Dla dziecka już około 5-6 miesiąca życia mleko matki jest jak woda, zawiera za mało składników odżywczych by dziecko mogło się nim najeść, nie ma też już wpływu na jego odporność, były nawet przypadki na zachodzie że dziecko karmione tylko piersią umierało zwyczajnie z głodu, zapadł nawet jakiś wyrok sądowny w tej sprawie. Co gorsze w dalszej części artykułu dowiadujemy się, że już ponad roczne dziecko, dalej na śniadanie dostaje tylko mleko z piersi, a dopiero  po jakimś czasie faktyczne jedzenie.

"Nie podajemy mu żadnych suplementów. Nie dostaje też witaminy D3. Witaminę D czerpiemy ze słońca, na którym spędzamy tyle czasu, ile to możliwe"

Wcześniej ta pani mówi " Po ogólniaku rozpoczęłam filozofię, którą rzuciłam po 2 miesiącach… to nie było dla mnie", czytając powyższe zdanie dochodzę do wniosku że podstawówkę też rzuciła przed 6 klasą, bo to nie było dla niej. Witamina D3 owszem powstaje pod wpływem promieni słonecznych, ale tutaj mamy jakiś przedziwny kreacjonizm, powstaje ze słońca, z fotonów, czyli w gruncie rzeczy z niczego, ktoś ewidentnie nie doczytał że witamina D3 powstaje z 7-Dehydrocholesterolu, pochodnej cholesterolu, owszem pod wpływem UV, ale najpierw ten związek musi się w skórze znaleźć, a by się znalazł musimy najpierw mieć cholesterol. Wiem że to trudno zrozumieć niektórym, ale nic nie bierze się znikąd i sama energia w próżni niewiele może zrobić. 

"Einar od małego wychowywany jest w szacunku do zwierząt. Kiedy będzie wystarczająco duży będziemy mu wyjaśniać, w przystępny dla niego sposób, skąd pochodzi mięso. W naszym domu nie ma i nigdy nie będzie mięsa, więc Einar w domu na pewno go nie spróbuje. Chcemy wychować dziecko świadome, dlaczego nasze jedzenie jest takie, a nie inne. Chcemy go nauczyć, co jest etyczne, a co nie"

Chyba mój ulubiony cytat z tej wypowiedzi, "Chcemy go nauczyć, co jest etyczne, a co nie"- tysiące filozofów, przez tysiące lat zastanawiało się co jest etyczne a co nie, w sumie nikt nigdy nie doszedł do sensownych wniosków, każdy myślał inaczej, a tutaj jakaś pani z zaburzeniami osobowości chce uczyć, chociażby własne dziecko, co jest etyczne a co nie i mówi to tak jakby wiedziała to dokładnie. Pomijam już to że biedny dzieciak będzie miał od 3 roku życia prany mózg i wyrośnie z niego taki sam psychopata jak z matki.

"Nie szczepimy [syna]. Mamy to szczęście, że w Szwecji szczepienia nie są obowiązkowe. Tutaj wielu rodziców odmawia szczepień wiedząc, jak mogą być niebezpieczne" 

Jestem ciekaw czy wiedzą jak niebezpieczne mogą być "nieszczepienia", jak ich dziecko złapie np zapalenie opon mózgowych wywołane przez pneumokoki będą wiedzieli...

"Nigdy nie przespał też żadnej nocy w swoim łóżeczku. Śpi ze mną w łóżku. Przykładamy dużą wagę do tego, aby wychowywał się w ciepłej i czułej rodzinie"

Jej mąż musi być super-szczęśliwy że zawsze śpią z dzieckiem, pomijając że rodzi to totalną patologię oraz powoduje że dziecko w  późniejszym okresie życia będzie uzależnione od matki, będzie psychopatycznym wegańskim maminsynkiem, biedne dziecko.

A do tego:
"którzy bardzo często śpią razem z nami w łóżku. Oni są członkami rodziny"

Wprost fantastyczny absurd, jak z Monty Pythona.

Już abstrahując od tego wywiadu wegetarianie/weganie są najśmieszniejsi w swoim przekonaniu że nie jedząc mięsa powodują że jakieś zwierzęta nie będą cierpieć, ubojnie i tak będą zabijać tyle samo zwierząt bez względu na to że kilku ludzi (w skali świata, pomijając Hindusów, to jest kilku) będzie wolało jeść tofu i modyfikowaną genetycznie soję. Po za tym człowiek nauczył się hodować zwierzęta żeby nie musieć na nie polować, inne zwierzęta polują, my jesteśmy "trochę lepsi", nie wiem gdzie to cierpienie, zwierzęta sobie żyją, na normalnych hodowlach bez stresu (nie mówmy o patologiach, jakie zwykle przytaczane są w takich dyskusjach za argument), po to żeby później zostać, raczej bezboleśnie uśmierconym na pożywienie dla innych zwierząt(ludzi), to tak bardzo się nie różni od życia w naturze, jest sobie stado np antylop, całe życie muszą uważać na drapieżniki, a jak nie będą dość ostrożne to zostaną brutalnie uśmiercone przez lwa czy geparda, ten sam los, ale życie w hodowli jest łatwiejsze, człowiek pilnuje ich bezpieczeństwa, zapewnia im dobre pożywienie i opiekę medyczną. Zwierzęta nie mają świadomości wolności, własnego "ja" itp, dla nich liczy się tylko podstawa piramidy Masłowa, im w normalnej hodowli jest dobrze. Tego wszystkiego Weganie nie są w stanie zrozumieć, mimo że to takie proste.

Na koniec jeszcze wrócę do wywiadu:
"W szkole podstawowej zadano mi pytanie, czy wolałabym zabić człowieka czy świnię? Odpowiedziałam, że człowieka. Człowiek może sie bronić, świnia nie. Masę znajomych śmiało się ze mnie. A ja zdania nie zmieniłam do dziś…"

Jestem ciekaw czy tak sam by odpowiedziała na pytanie czy lepiej zabić jej syna czy jej psa, czy też by stwierdziła że jednak lepiej syna bo się może bronić. Pewnie by powiedziała "Ale to rodzina", jednak większość ludzi ma rodzina, natomiast u większości zwierząt hodowlanych (mięsnych) więzy rodzinne nie istnieją, lub są bardzo słabe, trochę dziwna ta etyka, nie sądzicie? 

A już na samo zakończenie polecam 2 teksty:
http://www.polskatimes.pl/artykul/103863,wegetarianin-to-czlowiek-ktory-potrzebuje-pomocy,2,id,t,sa.html

http://www.polskatimes.pl/artykul/515981,nekrolog-kapuscianej-glowy,id,t.html


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz